piątek, 29 kwietnia 2016

DIY Zabezpieczenie balkonu - ważna sprawa - zrób to samemu

Hej.
Z tej strony ekranu Adam Słodowy i jego "Zrób to sam". Projekty DIY są teraz bardzo w modzie, więc spieszę aby przedstawić Wam kolejny.
Zabezpieczenie okien i balkonów, to bardzo istotna sprawa. Nie możemy o niej zapominać, jeżeli spodziewamy się kota. Zawsze pamiętajmy, że kot w naturze ma charakter "łowcy". I ten oto łowca, będzie próbował schwytać każdą, nawet najmniejszą muszkę albo ptaka. Cokolwiek by to nie było, w przypadku niezabezpieczonych okien i balkonów mamy poważny problem. Nie chcę straszyć, ale każdy może sobie wyobrazić, że niezabezpieczony może doprowadzić do kalectwa albo nawet śmierci kota. A tego oczywiście nikt z nas nie chce.
Wiem, że to znowu wydatek. Ale przecież nie pisałam Wam, że kot nie kosztuje. Z kotem jest tak samo jak z dzieckiem. Niby taki mały, a tyle pochłania pieniędzy. Ale kto z Nas przelicza MIŁOŚĆ na pieniądze??

Istnieje szereg firm, zarówno w mniejszych jak i w większych miastach, które z chęcią na Wasze zlecenie wykonają osiatkowanie balkonu. Ale jeżeli można coś zrobić taniej i samemu to dlaczego nie spróbować??
W sieci macie do dyspozycji szereg siatek. Dociętych na wymiar,  w różnych kolorach, z różną wielkością oczek. Wybór oczywiście, jak zawsze, należy do Was.

Mieszkam w domku jednorodzinnym. Na dole mamy taras, u góry, dwa balkony. Jeden z nich ciągnie się przez całą szerokość budynku, drugi, to mały, niespełna 2m wypust. Zabezpieczony jest tylko jeden z nich, ten większy. Mały balkon nie ma osiatkowania z dwóch powodów: po pierwsze nie jest zbyt często używany, po drugie: jego osiatkowanie wymagałoby więcej zachodu. Również taras nie jest zabezpieczony. Ale okno balkonowe, które na niego prowadzi już tak.
Powiecie więc: "Phi, niby taka mądrala, a sama ma niezabezpieczone mieszkanie". I co ja na to? Otóż macie rację. Ale wszystkiego nie da się zrobić. Nie mogę mieć szczelnego domu, tylko dlatego, że mam koty. Ponadto, czasem lepiej porządnie się zastanowić, niż wydawać kolejne pieniądze, być może wyrzucone w błoto.
Zacznijmy więc z balkonem u góry. Nie jest osiatkowany. Nie jest często używany. W przypadku jego otwarcia koty nie mają wstępu do pokoju. I tyle. Wszelkie zasady ostrożności zachowane w 100%.
A co z tarasem? W okno balkonowe włożona została moskitiera zamykana na magnes. Taka zwykła moskitiera przeciwko owadom. Nie jest to zabezpieczenie idealne. Dla biegnącego kota - żadne, o czym i ja się przekonałam, gdy zobaczyłam przeraźliwie miauczącego i wystraszonego Fikusa po drugiej stronie moskitiery. Od tamtego czasu moskitiera dostała dodatkowe zabezpieczenie w postaci sznurka, nakładanego na klamkę od moskitiery, dzięki któremu drzwi nie są w stanie się otworzyć, a dodatkowo koty nie zostają bez opieki w tym pokoju. No cóż, jakieś wyrzeczenie musi być.

Przejdźmy do osiatkowanego balkonu na górze. Z tego co pamiętam, koszt osiatkowania wyniósł mnie ok 150zł. Wszystkie materiały na osiatkowanie musiałam kupić i tu z pomocą przyszło oczywiście allegro.
Co potrzebowałam na osiatkowanie:
1) Lina linka stalowa 2mm 6x7 ocynk 
2) Śruba Rzymska Oko- Hak M8
3) Siatki na woliery hodowlane ochronne oko 45x45mm (na allegro w kategorii dla drobiu)
4) Spinki elektryczne- obejmy plastikowe - jak najmniejsze, żeby objęły i dobrze trzymały siatkę i linkę stalową

Nie będę podawała Wam metrażu, ile czego, ponieważ już nie pamiętam, a każdy musi sobie wyliczyć ile siatki i liny będzie potrzebował.

Siatka na moim balkonie mocowana jest przodem, bokami i kawałkiem zasłonięta jest góra. Było to niejako zabezpieczenie przed wspinaniem się kota (w poziomie się nie powspina). Ale oczywiście nigdy nie miało to miejsca, ponieważ na szerokości 10m siatka przymocowana jest tylko środkiem, więc jest zbyt ustępliwa w innych miejscach, co powoduje, że kot nie czuje się pewnie przy wspinaniu.
Jedyny minus z zabezpieczeniem góry jest taki, że pewnego dnia tata ganiał małą wronę po balkonie. Sierotka wpadła górą, a nie umiała się wydostać. Inne wrony obsiadły balkon i strasznie krakały, ciągnęły ją za dziub, ale to nic nie dało. Na szczęście tata ją uratował i przez drzwi wypuścił na wolność. Dzięki zabezpieczeniu mogę śmiało otwierać drzwi i okna, bez obawy, że kot w amoku, podczas gonitwy, skoczy i wyleci przez balkon. Fikus balkon testował przez 2 lata i był zadowolony. Mógł śmiało położyć się za balustradą, bo wiedział, że nie spadnie, że trzyma go siatka. Ja również jestem zadowolona. Z siatką, ani z linką nic się nie dzieje pod wpływem warunków atmosferycznych. Dodatkowo śpię spokojnie i mam pewność, że koty są bezpieczne. A trzecia zaleta - mogę powiesić pościel do wietrzenia na balustradzie, a siatka trzyma ją w ryzach i zabezpiecza by nie spadła na dół. 

Ogólnie podsumowując - osiatkowanie balkonu DIY to świetny pomysł. Nie mam pojęcia, ile za taką przyjemność biorą wyspecjalizowane firmy. Nas kosztowało to ok 150zł. Służy już 3 rok i będzie służyć jeszcze długo. Jestem na TAK. 3xTAK!

Pamiętajcie! Życie i zdrowie naszych najbliższych jest najważniejsze.

Do następnego postu,
kremowe-misie

niedziela, 24 kwietnia 2016

DIY zrób drapak dla swojego kota! Zobacz jakie to proste!

Hej.

Sama dobrze wiem, że znalezienie odpowiedniego drapaka dla kota to dość spory problem. Ciężko pogodzić dobrą jakość, odpowiednie wymiary i przystępną cenę.

Zanim kupiłam Fikusa wiedziałam, że stojak/drapak dla brytyjczyka musi być solidny. Przewertowałam miliony stron i forów internetowych, żeby dowiedzieć się co tak naprawdę te kudłate stworki lubią. To czego się dowiedziałam i co zaobserwowałam sama przedstawię Wam w dzisiejszym poście.

Przede wszystkim ROZETA - duża, wygodna, najwyżej jak się da, ale nie za wysoko.
Półki - duże, stabilne
Dużo miejsca do drapania - stabilne, duże, długie słupy, owinięte sznurkiem sizalowym. Przynajmniej jeden słup w drapaku powinien mieć długość ok 1m (bez przerywnika w postaci półki itp), tak aby kot swobodnie mógł się rozciągnąć.

Drapak dla jednego kota wyglądał tak:


Po przebudowie i dodaniu kilku niezbędnych elementów drapak wygląda tak:






A teraz co i w jakich ilościach było niezbędne do wykonania stojaka:

1. Podstawa: płyta OSB grubość: 30mm, wymiary: 60cm x 80cm
2. Półka - płyta OSB grubość:20 mm, wymiary:50cm x 70cm
3. Mały stołeczek - płyta OSB grubość:20 mm, wymiary średnica:  20 cm
4. Półrynna - rozcięta na pół grubościenna rura PCV - taka jak do wody czy kanalizacji, o średnicy  30cm
5. Rozeta mniejsza (z przodu, na niższym słupie) - średnica 45cm, rozeta większa- średnica 50cm
Spód rozety wykonany z płyty OSB grubości 10mm - rant (wysokości 10cm) z cieniutkiej ok 1.5mm sklejki, nie elastycznej, ale udało się ją wygiąć. Żeby było łatwiej można zainwestować w elastyczną sklejkę.
6. Słupy: papierowe grubościenne tuby o średnicy zewnętrznej około 12cm, owinięte sznurkiem sizalowym 10mm. Sznurek przyklejony do tub za pomocą kleju na gorąco.
7. Sznur do zabawy: gruby, sizalowy ok 40mm średnicy

Wszystkie elementy zostały obite materiałami - klejone klejem na gorąco i mocowane trackerem

Przejdźmy do kosztorysu. I tu pojawia się pewien problem, bowiem część materiałów miałam w domu, część wzięłam od rodziny a część kupiłam.
Płyta OSB kupiona w Castoramie - za wszystkie elementy zapłaciłam ok 80zł.
Sklejka na ranty od rozet - z garażu wujka
Półrynna - z własnego gazrażu
Papierowe słupy- część załatwiona od znajomych, część wzięta z hurtowni z materiałami. Tak, tak. Rozejrzyjcie się wokół. Może też macie taką możliwość. Pracownicy hurtowni belki po materiałach wyrzucają na śmietnik, więc mogą Wam je oddać za "dziękuję".
Sznur sizalowy - największy wydatek z mojej strony - ok 250zł na wszystkie elementy, wraz z grubym sznurem. Kupowane były na allegro. Wybrałam te najtańsze po ok. 1zł za metr.
Materiały na obicie: za wszystkie zapłaciłam ok 40zł. Ciemny brąz i jasny beż (ten na małym stołeczku) kupiłam w ciucholandzie. Z tego materiału w ciucholandzie były sprzedawane zasłony. Kupiłam je za ok 6 zł za sztukę. Materiał w kwiaty kupiony w hurtowni z materiałami za 25-30zł.
Do tego śruby i inne potrzebne elementy - ok 10-15zł.
Całość za stojak przerobiony dla dwóch kotów nie przekroczyła 400zł. A powiem Wam szczerze, że stojak jest solidny, trwały, ma dużo elementów i jestem z niego mega zadowolona.

Pamiętajcie, że robiąc stojak, tak jak ja, możecie wykorzystać to co już macie w domu, u siebie w garażu lub u rodziny. Popytajcie, zawsze wyjdzie taniej, niż kupić wszystko gotowe. Tak samo z materiałami. Rozejrzyjcie się po ciucholandach. Czasem można wyhaczyć bardzo dobre jakościowo materiały za niewielkie pieniądze.

Zdradzę Wam pewien sekret: na dniach będziemy montować stojak na balkon. A co, niech kociaste mają trochę przyjemności. W końcu idzie lato i czas wychodzenia z domu.
O zabezpieczeniu balkonu też napiszę Wam osobny post. I oczywiście zdam relację z robienia stojaka - wraz z kosztami.

Pozdrawiam,
kremowe-misie


piątek, 22 kwietnia 2016

Pierwszy zabieg naszych kociąt - wczesna kastracja kota

Hej.

Dzisiaj przedyskutujemy temat bardzo kontrowersyjny w kocim środowisku. Mianowicie chodzi o wczesną kastrację/sterylizację u kociąt.

Co to w ogóle jest wczesna kastracja?? Wczesna kastracja i sterylizacja to zabiegi przeprowadzane u  kociąt między 6 a 14 tygodniem życia. Najczęściej zabieg ten przeprowadzany jest w wieku 12 tygodni.

Zabieg ten jest coraz częściej praktykowany przez hodowców i coraz rzadziej uważany przez innych za "fanaberię".

Dotychczas rekomendowanym wiekiem do kastracji/sterylizacji kociąt był przedział między 6 a 8 miesiącem życia kota. Jeszcze teraz spotykam hodowców, którzy preferują właśnie takie rozwiązanie. Wówczas odpowiedni zapis, który obliguje nowego właściciela do przeprowadzenia takiego zabiegu, pojawia się w umowie kupna-sprzedaży kota. Wiadomo, każdy zapis można obejść, bo jak mówi powiedzenie "przepisy są po to, żeby je łamać". Ale ja nie będę Wam podawać swoich pomysłów na ten właśnie aspekt umowy. Przyznam się szczerze: TAK, JESTEM ZWOLENNIKIEM KASTRACJI U KOTA.

Panuje powszechne przekonanie, że kastracja u kota, szczególnie ta wczesna, może prowadzić do wielu powikłań. Powikłania te są z reguły bardzo niebezpieczne dla zdrowia i życia nszych milusińskich. Oponenci przez lata wysuwali obawy jak niebezpieczne skutki może mieć kastracja przed ukończeniem 16 tygodnia życia. W dalszym ciągu prowadzone są badania, które pozwolą jednoznacznie określić czy faktycznie wczesna kastracja u kotów ma szkodliwy wpływ na kocięta oraz dorosłe osobniki. Ale o jakich powikłaniach w ogóle mowa? Jakie wątpliwości mieli oponenci kastracji?

Poniżej przedstawię najważniejsze z nich:

1. Otyłość -  na otyłość narażone są wszystkie kastrowane koty, ze względu na to, że wykazują mniejszą aktywność ruchową, niż ich aktywni seksualnie bracia. Ale kastracja to nie wyrok. Prawda jest taka, że nawet niewykastrowany kot może mieć problemy ze swoją wagą. Na wystąpienie otyłości wpływ mają przede wszystkim dieta, poziom aktywności i wiek kota. Dobrze dobrana dieta i odpowiednia dawka ruchu zapobiegają otyłości u kastrowanych zwierząt, również tych niewychodzących.

2. Zaburzenia behawioralne - temperament i charakter kota to nie tylko geny, ale również środowisko w którym kot żyje. Charakter zmienia się w zależności od wieku kota oraz od opiekunów i obecności innych kotów w jego życiu. Krótko mówiąc, im więcej pozytywnych emocji i aspektów w życiu kota, tym charakter bardziej przyjazny. Kastracja jest ogromnym sprzymierzeńcem, ponieważ bardzo pozytywnie wpływa na zachowanie kotów, redukuje u nich popęd pchający je do włóczęgostwa i poszukiwania partnera, agresję pomiędzy kocurami, a także przedłuża kocie życie o średnio 3-5 lat, i tworzy z kota lepszego kompana dla człowieka.

3. Układ moczowy - w wielu publikacjach internetowych informuje się hodowców kotów, że kastracja kocura przed osiągnięciem dojrzałości płciowej prowadzi do niedorozwoju układu moczowego, czego częstym objawem jest niedrożność cewki moczowej. Jednak przeprowadzone badania, porównujące dwie krupy kocurów wykazały, że podstawy są niezasadne. Na dzień dzisiejszy wiemy, że na skłonność do chorób układu moczowego, ma nie tylko kastracja, ale przede wszystkim niewłaściwa dieta, niedostosowanie warunków otoczenia do wymagań kotów, i wynikający z tego przewlekły stres.


Dlaczego więc kastrować koty w tak wczesnym wieku? Dlaczego hodowcy coraz częściej wykonują takiego typu zabiegi? Odpowiedź jest prosta. Kastracja ogranicza przyrost naturalny u kotów, również tych rasowych. Co za tym idzie, znacznie zmniejsza się liczba porzuconych kociąt, kotów w schroniskach dla zwierząt, czy oddawanych na siłę, za przysłowiową złotówkę. Tak, wiem, nie każdego stać na kota, i czasem kot "za złotówkę" jest idealnym rozwiązaniem. Ale miejmy na uwadze to, że zjawiska naturalnego rozrodu kotów bezpańskich nie wyeliminuje się do zera.

A dlaczego hodowcom zależy na kastracji? Większość z Was powie, że boją się konkurencji w sprzedaży i hodowli kociąt. I zapewne macie rację. Ale jest również druga strona tego medalu. Hodowcy to ludzie, którym nie jest obojętny kotów. Hodowca z prawdziwego zdarzenia to wielki miłośnik kotów. Osoba, która doskonale orientuje się w sytuacji i ilości wolno żyjących, bezpańskich kotów. Dlatego przeprowadzając zabieg wczesnej kastracji ograniczają niekontrolowany rozród kotów.

Jednak biorąc pod uwagę aspekt ekonomiczny podejmowanie się zabiegu kastracji u kociąt w hodowli jest mało opłacalne. Wiadomo, każdy taki zabieg u kociaka to dodatkowy koszt, który pokrywa hodowca. Kastracja w porównaniu do sterylizacji, jest zabiegiem mniej skomplikowanym, często tańszym. Jeżeli chodzi o sterylizację, kwoty sięgają nawet 200-300zł za zabieg. Dodatkowo dochodzi opieka nad kociakami po zabiegu. Niepokój, czy wszystko będzie dobrze, czy będzie się ładnie goiło, czy szybko kociaki dojdą do siebie. To wszystko dodatkowy stres, który przeżywa hodowca. Często zabieg ten wydłuża pobyt kota w hodowli, a co za tym idzie, dochodzą kolejne wydatki w postaci dłuższego czasu żywienia i suplementowania kotów. Jak widzicie, każdy kij ma dwa końce, dlatego do przeprowadzenia zabiegu wczesnej kastracji przez hodowcę podchodzi się różnie.

Nasze maluchy zostały już wykastrowane. Hodowca wkłada więc swoje serce i czas do właściwej opieki po zabiegu, a ja mam pewność, że u zaprzyjaźnionego lekarza, zabieg został przeprowadzony dobrze i z jak najmniejszą szkodą dla maluchów.



Do następnego,
kremowe-misie

wtorek, 19 kwietnia 2016

Wyprawka dla malucha

Hej.

Dziś spróbuję wypunktować Wam najważniejsze rzeczy, w które powinniście się wyposażyć przyjmując pod swój dach kota. Będę Wam również polecać artykuły, które przydadzą się w przypadku kota brytyjskiego. Zapraszam do lektury.

Jak pisałam Wam w jednym z ostatnich postów na temat wyboru kota, ważnym punktem decyzji jest kwestia finansowa. Poza ceną, którą musimy zapłacić za wymarzonego pupila, musimy wziąć pod uwagę wyprawkę, która będzie niezbędna. Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie ile pieniędzy może przeznaczyć, aby wyposażyć kota we wszystkie niezbędne mu rzeczy. Jednak są takie rzeczy, na których, moim zdaniem nie powinno się oszczędzać. Tak samo jak w domu, kupując pralkę czy lodówkę, nie koniecznie wybieramy tę najtańszą. Liczą się względy ekonomiczne. Nie zawsze to co najtańsze jest najgorsze, ale niestety z reguły cena idzie w parze z jakością.

Małą wyprawkę zawierającą m.in: trochę karmy którą jadł kociak w hodowli i kilka zabawek przeważnie dostaniecie od hodowcy. Hodowca jest również znakomitą osobą, którą możecie, a nawet powinniście zapytać o kwestię wyprawki w nowym domu. W moim przypadku, tak właśnie było. Pomimo, że wcześniej miałam już kota (persicę) i wiedziałam co będzie mi niezbędne, chciałam nową wyprawkę dostosować konkretnie pod rasę brytyjską. W gąszczu informacji w internecie oraz nieokreślonej liczby dostępnych artykułów można się pogubić. Mnie z pomocą przyszedł hodowca, dzięki któremu, zakupione rzeczy okazały się strzałem w 10. Polecam więc zasięgnąć rady u doświadczonego kociarza.

Oto spis rzeczy, które będzie potrzebował nowy domownik:

1. Transporter (link)- najistotniejsza sprawa, ponieważ w czymś musimy przewieźć kota od hodowcy do domu, a potem zawozić go do weterynarza np. na szczepienia czy kontrole. Musimy się również zastanowić nad tym, czy dużo będziemy z kotem podróżować. Ceny transporterów wahają się w granicy 50-300zł. Osobiście mam transporter po mojej pierwszej kotce, który wielkością nie grzeszy, jednak na przyjazd kota do domu i wizyty u lekarza spokojnie wystarczy. Teraz stojąc przed wyborem kupna kolejnego transportera (bo przecież bracia nie przyjadą w jednym) wybrałam bardzo podobny do tego co miałam. Wielkością identyczny. Względy wizualne zostawiam już Wam, ale zdecydowanie polecam transportery plastikowe - wytrzymałe, łatwe w utrzymaniu w czystości. Dodatkowo, chcę zaznaczyć, że transporter może okazać się meblem, który na stałe zagości w naszym mieszkaniu i będzie znajdował się na widoku. Koty mojego hodowcy są przyzwyczajone, że transporter stoi w domu i służy zarówno jako kryjówka jak i łóżko.

2. Kuweta (link)- jeżeli chodzi o brytyjczyka warto porządnie się zastanowić nad wyborem odpowiedniej kuwety. Koty te należą do dużych ras. Waga kocurów często jest rzędu 7kg, kotki ważą ok 5-6kg. Za wagą idzie oczywiście wielkość naszego kota. Warto wybrać kuwetę przestronną, w której kot będzie czuł się komfortowo, a co za tym idzie będzie chętnie z niej korzystał. Musimy również zdecydować czy interesuje nas wersja kryta, czy odkryta. Przy pierwszej kocicy miałam kuwetę odkrytą. 20 lat temu nie wiedziałam, że inne istnieją (a może na naszym rynku ich nie było, albo ceną znacząco przewyższały te odkryte??). Teraz mam krytą kuwetę i nie zamieniłabym jej na żadną inną. Dobrze zapytać hodowcy z jakiej kuwety korzystają maluchy w rodzinnym domu. Fikus miał kuwetę krytą, ale z wyjętymi drzwiczkami. Taką samą zastał w nowym otoczeniu i od razu posłużyła za schronienie przed całym złem tego świata. Na Dolara i Dukata czeka kuweta Catit Jumbo o wymiarach dł. x szer. x wys.: 56 x 50 x 47 cm. Aha! Nie zapomnijcie dokupić łopatki, która pozwoli Wam "bezpiecznie" usunąć zanieczyszczenia z kuwety! 

3. Żwirek (link) - na rynku istnieje wiele firm, które produkują żwirek. Dostępny jest od w wielu odmianach i wersjach zapachowych. Osobiście nie polecam żwirków silikonowych i niezbrylających. Uważam, że szybciej nieprzyjemne zapachy wypełniają nasz dom w przypadku używania właśnie tych żwirków. Absolutnym zwycięzcą w tej kategorii jest dla mnie (i wielu innych właścicieli kotów) żwirek Cat's Best Eco Plus - drewniany żwirek zbrylający się.

4. Miski (link)- nie będę się rozpisywać na ten temat. Polecam zainwestować w miski ceramiczne lub metalowe, odradzam plastikowe. Potrzebne nam są minimum 2 miski: na suchą karmę i na wodę. Dodatkowo może przydać się trzecia: na konserwy, paszteciki, przysmaki czy surowe mięsko. Jednak śmiało, możemy zastąpić ją deserowym talerzykiem z naszej kuchni.

5. Karma i przysmaki - tutaj nie będę Wam nic polecać. Najlepiej kupić karmę suchą i mokrą oraz przysmaki takie same jakie kot jadał w hodowli. Tak dla bezpieczeństwa, żeby uniknąć sensacji żołądkowych w pierwszych i tak bardzo stresujących dniach pobytu w nowym domu.

6. Stojak/drapak/miejsce do zabawy i snu - w tym temacie oczywiście nie będę Was zachęcała do oszczędzania. Uważam, że powiedzenie "chytry traci dwa razy" w tym sensie ma 100% zastosowania. Na drapaku nie należy oszczędzać. Kupując tani, lichy, mały stojak, musimy się liczyć z jego wymianą. Najpóźniej gdy nasz kot osiągnie 1.5 roku. Brytyjczyki jak już wiecie, to koty ciężkie, ale również sprytne i zwinne. Kupując stojak mały i ze słabej jakości materiałów, może to grozić przewróceniem go, i tfu,tfu uszczerbkiem na zdrowiu kota lub innych domowników. Kategorycznie odradzam więc kupowanie wszystkiego co wydaje się liche. Hodowcy polecają drapaki firmy Rufi. Jednak mnie osobiście cena za taki drapak powala na łopatki. Sama mam stojak, który zrobiłam własnoręcznie wraz z tatą, a teraz przy dwóch kotach lekko go zmodernizowaliśmy. Koszt jego wykonania nie przekroczył 1/4 ceny za podobny stojak od Rufiego. W sieci znajdziecie dużo inspiracji na wykonanie stojaka. Nie jest to trudne. Wystarczą tylko chęci, lekki zmysł techniczny i ręce do pomocy (chociaż samemu też można go zrobić). W następnym poście pokażę Wam jak zrobiliśmy nasz stojak. Jak wyglądał przed przeróbką i po niej. I postaram się obliczyć mniej więcej koszt jego wykonania.

7. Szczotka/grzebień/cążki do pazurów (link)- higiena kota to bardzo ważny element. Pomimo, że ja akurat czekam na koty krótkowłose, również do ich pielęgnacji używam szczotki/grzebienia. Pomimo, że kot krótkowłosy nie wymaga takiej pracochłonności w pielęgnacji, warto uczyć kociaka szczotkowania i obcinania pazurów od małego, tak żeby potem, gdy dorośnie nie traktował tego jak zło konieczne, ale jak przyjemność. Osobiście mam, stosuję i polecam Furmaster - grzebień o szerokości 6.5cm do usuwania sierści.

8. Zabawki (link)- chociaż podejrzewam, że Wasz pupil dostanie od hodowcy wędkę z piórkami nie zaszkodzi mieć kilka swoich w zapasie. Niestety piórka szybko się zużywają. Nie polecam kupować drogich, elektronicznych zabawek. Zawsze najprostsze rozwiązania są najbardziej skuteczne. Kulka z papieru też jest świetną zabawką. Nie dość że się toczy, to jeszcze szeleści. No raj na ziemi.

9. Legowisko (link)- możemy zrobić coś samemu, możemy zapewnić kotu miejsce do spania na drapaku. Fikus w nocy spał na stojaku, w dzień w legowisku dla psa położonym pod łóżkiem. Zanim położyłam tam legowisko, spał na podłodze. Ciekawe jak będzie w przypadku braci D. Legowisko nie jest więc sprawą priorytetową, ale warto mieć coś upatrzone, kiedy okaże się koniecznością.

Wypunktowałam Wam najbardziej potrzebne akcesoria. Wiadomo, że mogą przydać się podkładka pod miski, wycieraczka przed kuwetę, automatyczne poidło tzw. fontanna, szelki i smycz dla pupila i wiele wiele innych. Ale umówmy się nie są to artykuły pierwszej potrzeby. Na wyprawkę i tak musimy przeznaczyć sporo pieniędzy, także dodatkowe drobiazgi można dokupić z czasem. 

Podczas zakupów polecam jednak hurtownie internetowe. Z reguły ich ceny są nie do pobicia przez sklepy stacjonarne. Osobiście bardzo sobie chwalę zakupy na www.zooplus.pl  Ceny są tam bardzo przystępne, obsługa na poziomie i asortyment bardzo duży. I chociaż zdarzają im się wpadki, to ja się nie zniechęcam. Tam również pracują ludzie, a nikt z nas nie jest przecież nieomylny. W zooplusie kupiłam całą wyprawkę i systematycznie zamawiam karmę, żwirek, przysmaki i zabawki.

Mam nadzieję, że choć trochę rozwiałam Wasze wątpliwości czym się kierować i co kupić dla naszego maluszka. W razie jakichkolwiek pytań służę pomocą.



Do następnego razu,
kremowe-misie

sobota, 16 kwietnia 2016

Trochę o kolorze kremowym BRI e

 Hej.
Dziś trochę bliżej o kolorze kremowym - naszych D-kotków. Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę je na żywo, nie tylko na zdjęciach. I jak będą wyglądać jako koty dojrzałe... Ciekawe.

BRI e  - kolor kremowy

Kolor kremowy jest równie trudny do uzyskania jak kolor rudy. (i pomyśleć że same wyjątkowe koty goszczą u nas w domu - Fikus co prawda rudo-biały BRI d 03, ale zawsze rudy)
Trudność polega na tym, że na tych właśnie kolorach bardzo trudno jest zamaskować pregowanie, którego nosicielami jest większość kotów, i niezwykle trudno jest uzyskać ładny, czysty i gładki kolor.

Kolor kremowy jest więc rozjaśnioną wersją koloru rudego. Występuje w różnych odcieniach, w zależności od modyfikujących stopień wybarwienia włosa i rozproszenie komórek pigmentowych genów, ale powinien to być kolor pastelowo kremowy, bez tonów "gorących", które sprawiają, że przypomina on niekiedy bardziej kolor brzoskwiniowy (według standardu jest to wada koloru). Prawidłowy kolor kremowy określa się więc często jako "zimny", ale nie jest to najlepsze określenie, chodzi o to, żeby nie było w nim tonów nadających bardziej czerwonawy odcień.

Każdy włos powinien być wybarwiony jednakowo, od nasady po czubek. Na futrze nie powinno być żadnych pojedynczych białych włosów. Niepożądane są też ślady pręgowania, określane jako duchy. Niestety, na kolorze kremowym na ogół ślady pręgowania widoczne są przynajmniej na łapach, piersi i ogonie, i jest to uwarunkowane genetycznie. Koty, u których nie ma widocznego pręgowania na tułowiu, określane są jako "praktycznie bez duchów".

Kolor oczu u kotów brytyjskich kremowych: kod EMS 62 tj. pomarańczowy lub miedziany


Nos i poduszeczki łap : różowe.

Dopuszczalne są: ciemne/czarne kropki na nosie bądź na wargach, jak również pojedyncze czarne wibrysy, oraz  delikatne ślady pręgowania na czole i łapach.

Niedopuszczalna jest biała końcówka ogona.


 Przykład kota w standardzie koloru:

Supreme Champion Fado Agilis Cattus*PL, DVM, kocur kremowy, BRI e, ur. 30.11.2008

http://agiliscattus.pl/fado.html

  Do następnego,
kremowe-misie

czwartek, 14 kwietnia 2016

Odmiany kolorystyczne kotów brytyjskich - kody EMS

Hej.
Dziś znów trochę teorii, ale do czasu, aż maluchy będą z nami, raczej nic innego nie zagości.  Kolor brytyjczyka to dla niektórych bardzo istotny element posiadania kota. Mnie osobiście również zależało, żeby mój kot był w wybranym kolorze. Miał być czekoladowy z niebieskimi oczami. Jednak marzenia pękły jak bańka mydlana, kiedy dowiedziałam się, że wymarzony, czekoladowy brytyjczyk nie będzie miał niebieskich oczu zawsze. Zrobią się one, jak w większości odmian kolorystycznych pomarańczowe/bursztynowe/miedziane. I w tym właśnie momencie przestałam szukać czekoladowego malucha, zastępując marzenia innymi. Po dokładniejszym poznaniu rasy zadbałam żeby mój wymarzony, pierwszy brytyjczyk był po dobrych rodzicach i żeby urzekł mnie wyglądem. Nie zależało mi, aby był w 99% zgodny ze standardem rasy. Wiedziałam bowiem od razu, że nie będę pokazywała go na wystawach. Miał być mój, domowy, na-kolankowy. 
Przejdźmy do konkretów.
W zależności od rasy przed literą oznaczającą kolor dodawany jest przedrostek. W przypadku kotów brytyjskich jest to przedrostek BRI.
Za nazwą rasy umieszczana jest litera definiująca odmianę kolorystyczną danego kota. Jest to zawsze mała litera (kod rasy wpisujemy zawsze wielkimi literami)

Odmiany barwne:
a = niebieski
b = czekoladowy
c = liliowy
d = rudy
e = kremowy
f = szylkret czarny
g = szylkret niebieski
h = szylkret czekoladowy
j = szylkret liliowy
n = czarny
o = cynamonowy
p = płowy
q = szylkret cynamonowy
r = szylkret płowy
s = srebrny
w = biały
x = każdy kolor nieuznany
y = złoty


Po literze określającej kolor, w kodzie EMS opisującym każdego kota pojawia się liczba, określająca wzór futra związany z ilością bieli lub pręgowaniem.

01 = van
02 = arlekin
03 = bikolor
09 = nieokreślona ilość bieli (mniej niż 1/4) - nie uznawany w standardzie kota brytyjskiego.
11 = cieniowany
12 = shell/szynszyla
21 = pręgowanie nieokreślone
22 = pręgowanie klasyczne
23 = pręgowanie tygrysie
24 = cętkowany
25 = ticked


Umaszczenia numeryczne 01, 02, i 03 różnią się od siebie ilością bieli w umaszczeniu kota.

Van (oznaczenie 01), to koty prawie białe, dwie kolorowe plamy na głowie, koniecznie rozdzielone bielą na nosie, jedna plama od zadu do końca ogona, dopuszczalne są dwie do trzech kolorowych łat na ciele bądź łapach, jednak brzuch i pierś muszą być białe.

Arlekin (oznaczenie 02), w przypadku tej odmiany kolorowe plamy pokrywają co najmniej 1/4, ale nie więcej niż 1/2 powierzchni ciała.

Bikolor (oznaczenie 03), kolorowe plamy muszą pokrywać co najmniej 1/2 powierzchni ciała, ale nie więcej niż 3/4 powierzchni ciała.

Następny element kodu EMS to numeryczny opis koloru oczu, który musi być używany w przypadku ras ocenianych w różnych klasach w zależności od koloru oczu. W przypadku białych kotów brytyjskich mamy warianty kolorystyczne z oczami niebieskimi, pomarańczowymi, i dwukolorowymi. W przypadku odmian czarnych, niebieskich, kremowych, rudych, itp., oznaczenie numeryczne koloru oczu nie jest stosowane, ze względu na to, że wszystkie one muszą mieć, zgodnie ze standardem, oczy pomarańczowe.

61 = oczy niebieskie
62 = oczy pomarańczowe
63 = oczy różnokolorowe
64 = oczy zielone

W przypadku innych ras kotów, w których rane pod uwagę w ocenie sędziowskiej są inne, charakterystyczne części budowy kota, numeryczne oznaczenia mają również ogony i uszy.



A teraz krótki test:
BRI d 03 - kot brytyjski krótkowłosy rudy bikolor, oczy pomarańczowe
BRI e  - kot brytyjski krótkowłosy kremowy, oczy pomarańczowe
BRI w 62 - kot  brytyjski krótkowłosy biały, oczy pomarańczowe
BRI h 03- kot brytyjski krótkowłosy czekoladowy szylkret bikolor, oczy pomarańczowe



Do następnego,
kremowe-misie

wtorek, 12 kwietnia 2016

Standard rasy - usposobienie kota brytyjskiego

Hej.
Dziś opowiem Wam trochę od czego zaczęła się moja miłość do brytyjczyków. Otóż, charakter tych kotów jest nieziemski. Dodatkowo ich misiowy wygląd sprawia, że nie mogę od nich oderwać wzroku.
Już nawet nie pamiętam, kiedy odkryłam właśnie tę rasę. Ale jak poznałam ją bliżej po prostu się zakochałam. I dodam, że to co piszą w internecie o standardzie rasy względem charakteru to jest najprawdziwsza prawda. Obserwując krótkie życie Fikusa sprawdziło się wszystko w 100%.

Zacznijmy od tego co to wogóle jest standard rasy.

Otóż standard rasy to opis wzorcowego kota danej rasy. To absolutny ideał, wzorzec, do którego dąży każdy hodowca, w praktyce niemalże  nieosiągalny, bo zawsze jeśli ucho idealne, to oko mogłoby być lepsze... A jeśli ucho i oko idealne, to plamka na nosie, którą najlepiej wytrzeć gumką.... I tak bez końca.

A jaki jest standard rasy kota brytyjskiego krótkowłosego?

Budowa

Budowa - krępa, mocna
Tułów - krótki, zwarty, z szeroką piersią, jednakowo masywny na całej długości - od barków do zadu
Łapy - krótkie, mocne, szerokie, grube
Ogon - krótki, gruby u nasady, zaokrąglony na końcu
Kocury są zdecydowanie większe od kotek.

Głowa
Głowa - okrągła,
Szyja - krótka, masywna
Uszy - małe,zaokrąglone na końcach, szeroko rozstawione
Policzki - okrągłe
Podbródek - mocny
Oczy - duże, okrągłe, szeroko otwarte, szeroko rozstawione, nie w kształcie orientalnym.
Kolor oczu - różne wersje kolorystyczne zależne od ubarwienia, od jasnego bursztynu do ciemnopomarańczowego, zielone, niebieskie lub dwubarwne.
Czoło - łagodnie zaokrąglone
Nos - krótki, szeroki i prosty.

Futro
Krótkie i gęste. W dotyku lekko szorstkie, ale nie ostre.

A co z tym charakterem?

Koty brytyjskie mają zrównoważony charakter, są pogodne, inteligentne, absolutnie nienatrętne i dość szybko aklimatyzują się w nowym otoczeniu. Wykazują dobrze rozwinięty instynkt macierzyński i sumiennie opiekują się swoim potomstwem.
Brytyjczyk jest mało absorbującym kotem. Przyjęty do domu szybko znajduje najwłaściwsze dla siebie miejsce. Najgłębszym uczuciem obdarza swojego opiekuna. Nie zapomina przy tym pobawić się z dziećmi i domowym psem.

 Kocięta są bardzo żywotne i pełne energii. Należy ich pilnować, żeby nie zrobiły sobie krzywdy, ponieważ ich pomysłowość jest bardzo duża. Uwielbiają sprawdzać, co właśnie robimy, stąd uparte siedzenie przed ekranem komputera czy telewizora, i to dokładnie tak, że wszystko nam zasłaniają, żeby zobaczyć, co też my ciekawego widzimy tam po drugiej stronie. Nie wolno kociętom pozwalać na podgryzanie naszych rąk czy nóg, bo kociak bardzo szybko urośnie, i takie zabawy z dorosłym kocurem nie będą już przyjemne.
Ich energia jest niespożyta, chcą się niemal stale bawić i ganiać.

Dorosłe koty są o wiele spokojniejsze i opanowane niż kociaki. Z politowaniem patrzą na kociaki, bawiące się i szaleńczo biegające, jednak od czasu do czasu dają się wciągnąć w taką zabawę, jakby chciały sobie przypomnieć"szczenięce lata". Z wiekiem stają się coraz bardziej oddane i przywiązane do swojego właściciela.Dorosłe brytyjczyki są spokojniejsze w porównaniu do kociąt, także raczej nie grozi nam skakanie po firankach, ale wdrapywanie się na najwyższe elementy umeblowania pozostaje niezmienne. Nie należy też dać się zwieść ich krępej, przyciężkiej budowie i miśkowatemu wyglądowi - gdy uznają, że nastąpiła jakaś wyższa konieczność, robią się z nich bardzo sprawne i szybkie koty. Jako przykład dodam rozerwaną firankę (na wysokości 1,6m od ziemi), no bo MUSZKA tam była, a przecież nie może bezkarnie latać po domu oraz w 3 miejscach przedziurawiona moskitiera na drzwiach balkonowych (bo maj/czerwiec to magiczny okres chrabąszczy i komarów i much - co jest takie fascynujące, że trzeba dopaść je wszystkie). Tam, gdzie są brytki, nie ma much, komarów, itp, i to bez potrzeby wpinania w kontakty żadnych wynalazków, wszystko cicho, sprawnie i naturalnie. Ostrzenie przed pająkami również działa. Najpierw dziwne zainteresowanie - jakby piłeczką, ale bez piłeczki, a potem charakterystyczne "szczekanie".

W następnych postach porozmawiamy trochę o kolorach, żeby przybliżyć lekko rasę, a następnie zajmę się wszystkim tym, co powinien wiedzieć początkujący właściciel kota.


Pozdrawiam,
kremowe-misie


poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Wiadomość z ostatniej chwili :)

Moi drodzy czytelnicy!
Znam przybliżony termin przyjazdu D-kociąt do naszego wiejskiego domku :)
Tadadadadam.... W weekend majowy nasz dom znów zacznie żyć :)

Pozdrawiam,
kremowe-misie

piątek, 8 kwietnia 2016

Jak wybrać kota idealnego?

Witam Was Drodzy Czytelnicy.
Dziś porozmawiamy o tym dlaczego akurat kot powinien zjawić się w naszym domu. Jak się przygotować? Jakiego kota wybrać? Kociak czy kot dorosły? Kocur czy kotka? Rasowy czy pospolity dachowiec ze schroniska? Jest wiele pytań na które należy sobie odpowiedzieć przed podjęciem ostatecznej decyzji o zakupie lub adopcji kota.

Decyzja o kupnie kota powinna być doskonale przemyślana, podjęta świadomie i "na chłodno", a nie pod wpływem emocji czy nagłego zachwytu dzieci nad kociakiem.

Już na wstępie powiem Wam (w sekrecie) na co musicie się przygotować. Najbardziej oburzającym faktem, oczywiście dla nie-kociarzy, jest fakt wchodzenia kota wszędzie. Dosłownie. Oczywiście standardowo stół. Miejsce od zawsze zakazane. Nawet jeżeli będziemy kotu zakazywać, to kot i tak wejdzie na stół. Tylko żeby nie było nam żal, zrobi to pod naszą nieobecność. Ja nie mam zamiaru ukrywać, że u mnie koty nie chodzą po stole. Od zawsze, odkąd tylko koty są w domu, stół to miejsce ich wypoczynku. Jedyny zakaz, to wchodzenie na stół kiedy przychodzą goście, ciasto i gorąca kawa na nim stoją. Wtedy kompletny zakaz. Koty od zawsze jadały ze mną posiłki. Siedząc na krześle obok, albo na stole. Fikus wylizywał masło z niezamkniętej maselniczki, a Pamela (poprzedniczka Fikusa, mój pierwszy kot, była ze mną 13 lat, odeszła ze starości) gustowała w cukrze. Co kraj to obyczaj jak to mówią.

Drugą, dla mnie równie nieuciążliwą kwestią związaną z posiadaniem kota, jest pobudka. Tak, tak. Koty działają lepiej niż budziki. Pamela budziła zazwyczaj koło 6 rano, albo (jak wstawałam wcześniej) księżniczka była budzona przed godziną 6. Jednak w przypadku Fikusa było trochę inaczej. On dostosował się do mojego trybu życia. Codziennie wstawałam o godz 5:30. Także Fikus zawsze przychodził mnie budzić o godz 5:15, tak, żebym zdążyła go pomiziać. Ale, ale koty to bardzo bystre stworzenia. Kiedy przychodził weekend i mogłam się wyspać, Fikus to szanował i przychodził z pobudką najwcześniej o godz 9:00. 

OBOWIĄZKI
Posiadanie kota wiąże się z obowiązkami, które może nie są tak czasochłonne jak w przypadku posiadania psa, ale również trzeba je regularnie wykonywać. Nie jest prawdą, że kot jakoś sobie poradzi. Są one co prawda bardziej niezależne niż psy, jednak ich wychowanie i funkcjonowanie wymaga od nas dużego zainteresowania. Kot, pomimo że indywidualista, bardzo przywiązuje się do swojego opiekuna. Pomimo, że cały dzień potrafi zorganizować sobie czas (niezależnie od tego czy jesteśmy w domu czy w pracy), przyjdzie moment, że kot będzie wymagał od nas (TAK! WYMAGAŁ) całkowitej uwagi. Brak zainteresowania ze strony właścicieli powoduje, że kot robi rzeczy, które nie są przez nas akceptowane (wchodzenie w miejsca zabronione, drapanie mebli itp). Nie muszę szukać przykładów wśród znajomych, mam go z własnego podwórka. Szuflada w szafie u mnie w pokoju już na zawsze będzie nosić ślady Fikusowych pazurów. A dlaczego? Otóż, kiedy leżałam na łóżku (nie spałam, ale odpoczywałam), oglądałam TV albo surfowałam po przestworzach internetu, Fikus przychodził i domagał się uwagi. Najpierw miaucząc. Ale kiedy nie reagowałam zasiadał przed szafą i drapał brzeg szuflady. I tak, dokładnie wiem, że sama jestem sobie winna. Ale nie krzyczałam na niego, wiedziałam dlaczego to robi. Biorąc kota do domu liczyłam się z tym, że coś może zniszczyć. Trafiło akurat na szafę.

KWESTIA FINANSOWA
Nie ma sensu się oszukiwać. Kupując lub decydując się na adopcję kota należy również dokładnie przyjrzeć się budżetowi, który będziemy musieli przeznaczyć na kota.
I nie myślcie sobie, drodzy czytelnicy, że w przypadku adopcji kota, wszystkie koszta nam odchodzą, więc nie ma się czym martwić. Otóż nie. Wiadomo, że kupując kociaka z rodowodem musimy się liczyć z jednorazowym wydatkiem za kota. Jednak każy kot, niezależnie od rasy, musi się bawić, zjeść, mieć czystą kuwetę do której będzie się mógł załatwiać, musi być odrobaczany, szczepiony i poddawany kontroli weterynaryjnej. To wszystko składa się na nasz domowy budżet. Należy również pamiętać, że w przypadku nagłej choroby kota, wydatki mogą być wyższe niż przewidywane w czasie podejmowania decyzji o posiadaniu kota.

KOT RASOWY CZY NIERASOWY?
Na to pytanie, musicie sobie sami odpowiedzieć. Nie powiem Wam jednoznacznie jakiego kota wybrać. W przypadku kiedy nasz budżet nie "udźwignie" kot nierasowy jest lepszym rozwiązaniem. Z reguły koty te rozmnażane są przypadkowo, a potem oddawane "w dobre ręce" lub "za przysłowiową złotówkę, żeby się dobrze chował". Kot ze schroniska czy osiedlowa przybłęda również mogą być wspaniałymi przyjaciółmi. Żeby zyskać przyjaciela nie trzeba mieć kota rasowego. Jedyną, niewątpliwą wadą posiadania kota nierasowego, po nieznajomych rodzicach, jest to, że trudno będzie przewidzieć nam temperament kociaka. W przypadku kotów rasowych możemy tego uniknąć. Jego rodzice są znani, możemy obserwować ich zachowanie, zobaczyć w jakich warunkach się urodziły, i jakie było ich traktowanie, czy są przywiązane do człowieka. Wiemy na pewno, jak nasz kot będzie wyglądał. Co więcej, wiele ras ma swój charakterystyczny rys psychologiczny, jeśli zależy nam na kocie który nie będzie się za bardzo wspinał po firankach, brytyjczyk jest wyborem idealnym. Chociaż nie należy oczekiwać, że przeleży jak posąg cały dzień, i wiele brytyjczyków to koty bardzo sprawne i ruchliwe.U mnie ruchliwość Fikusa skończyła się na rozerwanej firance i moskitierze na drzwiach balkonowych. I pomyśleć, że wszystko przez te owady....


KOCIAK CZY KOT DOROSŁY?
Powszechnie wiadomo, że mały kociak jest słodki. Psotny, pełen energii, niestrudzony. Biorąc pod dach maluszka musimy się liczyć, że będzie biegał, skakał, psocił, ale też udawał dorosłego kota - oczywiście w śmieszny i mało skuteczny sposób. Wiadomo również że taki maluch może wyrządzić więcej szkód niż kot dorosły. Jednak nie jest to regułą. Poza tym wszystko co złe ulatuje z pamięci w momencie gdy maluch przyjdzie do nas, położy się na kolanach i zacznie słodko mruczeć. To najlepsza nagroda za posiadanie i dobrą opiekę nad kotem. Małe koty są jak małe dzieci. Rozrabiają, wymagają ciągłego nadzoru i wychowania. Jest to najlepsze rozwiązanie dla osób, które chcą obserwować jak kot rośnie, rozwija się, zmienia, dojrzewa. Dla osób, którym nie do końca to odpowiada dobrym rozwiązaniem będzie kupno kota dorosłego, który okres nadmiernej aktywności psycho-ruchowej ma już za sobą.  Jednak musimy wziąć pod uwagę to, że kot dorosły będzie miał już swoje przyzwyczajenia i zapewne będzie potrzebował więcej czasu, żeby zaznajomić się z nami, nowym miejscem i stać się częścią naszego ludzkiego "stada".
Jednak niezależnie od tego jaką decyzję podejmiemy należy pamiętać, że nasz dom, może mieć pełno zakamarków w których będą czyhać niebezpieczeństwa. Dom należy więc dobrze zabezpieczyć przed przyjściem kota. Ale o tym też Wam napiszę w innym poście. Teraz tylko wspomnę, że zabezpieczenie okien, balkonów jest jednym z najistotniejszych elementów. Dodatkowo, dochodzi do tego zamykanie pralki czy piekarnika, a także niezostawianie w zasięgu kota (czyli w miejscach niezamkniętych) torebek foliowych czy roślin, które są szkodliwe.

I ostatnie już chyba pytanie. Jaka płeć? Wybrać kotkę czy kocura?

KOCUR CZY KOTKA?
Dla mnie sprawa mało istotna, miałam już kocura i kotkę. Co prawda z innej rasy, ale jednak. Kocury przede wszystkim są większe. W każdej rasie.

Pewnie zastanawiacie się jak ze znaczeniem terenu u kocurów. Otóż sprawa kształtuje się następująco. Coraz częściej hodowle proponują tzw. wczesną kastrację. Odbieramy wówczas kota "pozbawionego męskości". Wówczas zatracona jest jego chęć do znaczenia terenu. Nigdy przed kastracją tego nie robił, hormony nie buzują, więc teoretycznie nie ma problemu. Teoretycznie, ponieważ nigdy nie można zagwarantować tego na 100%. Fikus nie miał tego problemu i wśród znanych mi kocurów po kastracji, u żadnego nie wystąpił problem znaczenia terenu.

Podobnie sprawa ma się z kocicami i ich wczesną sterylizacją. Nie musimy się obawiać, że wystąpi u niej ruja, która spowoduje spadek wagi i która będzie męczyła nas całodobowymi miauczeniami. 

Z moich obserwacji wynika, że kotki są większymi indywidualistkami niż kocury. Jednak doświadczeni hodowcy mają inne zdanie. Uważają, że "niedotykalskie" egzemplarze częściej zdarzają się wśród kocurów. Jednak ja swojego kocura, bardzo dobrze wspominam. Zobaczymy jak będzie  z nowymi męskimi kociakami.

Uważam, że temat wyboru kota nie został wyczerpany w tym poście. Wszystkim tym, którzy dotarli do końca wielkie gratulacje. W razie jakichkolwiek pytań służę pomocą. Zaznaczam jednak że nie jestem hodowcą, jestem jedynie właścicielką kotów od jakiś 17 lat.



Do następnego,
kremowe-misie


 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Witamy D-misie na świecie i na pokładzie naszego domu

Hej, hej witajcie.
Witam Was w nowym blogu, nowej nazwie, nowej tematyce. Witam Was Nowa Ja. Już nie Fikusowapanna, chociaż nią zostanę do końca życia w sercu. Witam Was jako kremowe-misie, w związku z tym że właśnie dwaj kremowi bracia zamieszkają z nami, wypełniając pustkę po Fikusie. Zapraszam wszystkich zainteresowanych tematyką w aktywnym uczestniczeniu w życiu bloga. Dziękuję za każdą prywatną wiadomość oraz komentarz.

Przedstawiam Wam kremowe D-misie

Rasa: Kot brytyjski krótkowłosy

Data urodzenia:19.01.2016r.
Waga urodzeniowa: kremak nr 1 -100g; kremak nr 2-101g
Kremak nr 1 urodzony siłami natury, kremak nr 2 - poprzez cesarskie cięcie
Rodzice:
Matka: IC Vanity Fair of Nilfgaard*PL
Ojciec: SC Sabayone von der Klingenstadt*D
Hodowla w której malce przyszły na świat: Forastero*PL

Kremak nr 1 - Dukat Forastero*PL
Kremak nr 2 - Dolar Forastero*PL

Ubarwienie:
 kolor kremowy - BRI e

Przedstawiam Wam kociaki po urodzeniu:


2 tygodniowe D-kocurki

11 tygodniowe D-kocurki (Dolar - po lewej, Dukat - po prawej)
Zapraszamy na dalsze relacje z naszego wspólnego życia. Do czasu odbioru Dolara i Dukata (czyli do początków maja) posty będą dotyczyły podstawowych zagadnień dotyczących życia człowieka z kotem :)

Do następnego,
kremowe-misie